Ideą tzw. adopcji na odległość zainteresowałem się już jakiś czas temu. Temat powrócił do mojej głowy, gdy rozpisywałem próbę na harcmistrza, czyli najwyższy stopień w ZHP.

Do 2018 roku byłem instruktorem Związku Harcerstwa Polskiego. Aby zdobyć najwyższy stopień instruktorski w ZHP, trzeba zrealizować próbę, na którą składały się będą ambitne zadania, odpowiadające przede wszystkim na wymagania tego stopnia.

Pomyślałem, że wsparcie programu adopcji na odległość będzie jednym z moich zadań. Chorągwiana Komisja Stopni Instruktorskich (komisja, która weryfikuje czy dana próba na stopień jest odpowiednio ambitna, czy można ją na koniec pozytywnie zamknąć, szczebel wojewódzki) uznała, że to zadanie może zostać przeze mnie zrealizowane w ramach próby.

O co chodzi z adopcją na odległość?

Przedsięwzięcie to jest realizowane przez różnego rodzaju organizacje. Mi najbardziej spodobała się formuła, którą stosuje Salezjański Ośrodek Misyjny. W taki sposób salezjanie piszą o adopcji na odległość:

W wielu krajach Trzeciego Świata zdobywanie wiedzy jest przywilejem najbogatszych. Nie ma tam obowiązku uczęszczania do szkoły, a dzieci pozostawione są same sobie. Salezjański Ośrodek Misyjny proponuje program pomocy w kształceniu ubogich i skrzywdzonych młodych ludzi z krajów misyjnych. Grupowa „Adopcja na odległość” skierowana jest do ludzi dobrej woli, którzy chcieliby pokryć koszty nauki dzieci i młodzieży. Główny cel programu to edukacja.

Dostrzegając stale rosnące potrzeby pomocy w kształceniu najbiedniejszych dzieci i młodzieży świata, zachęcamy do włączenie się w adopcję grupową. Adopcja grupowa jest odpowiedzią na apel misjonarzy. Wielokrotnie prosili nas o taką formę współpracy z nimi. Umożliwia ona zdecydowanie efektywniejsze wsparcie poprzez objęcie opieką większej liczby dzieci.

Jak przystąpić?

W grudniu 2012 roku wypełniłem specjalny formularz (znajdziecie go tutaj) i w ten sposób zadeklarowałem, że przystępuję do programu.

Warto przed wysłaniem deklaracji zapoznać się z zasadami. Dowiecie się z nich, że do programu może przystąpić osoba pełnoletnia (ale również np. szkoła), że minimalna roczna kwota zobowiązania wynosi 480 zł, że możecie pisać do dzieci które zostaną objęte pomocą. Zasady mogły się zmienić od czasu, kiedy ja uczestniczyłem w akcji, więc warto je sprawdzić.

Na stronie internetowej programu nie opisano jednej kwestii, która mnie osobiście bardzo interesowała na początku – dlaczego nie mogę zaadoptować konkretnego, jednego dziecka? Wynika to m.in. z faktu, że taki rodzaj adopcji mógłby prowadzić do negatywnego postrzegania programu. Ktoś, kto wpłaciłby 480 zł mógłby potem źle zrozumieć intencje. To nie jest prawdziwa adopcja. Jeśli do tego dołożymy kwestię rasizmu czy niewolnictwa, to już niedaleko do złej interpretacji – człowiek z cywilizowanej Europy łoży na małego czarnoskórego chłopca z Afryki. Nie wyglądałoby to zbyt dobrze.

Przystąpiłem!

Pod koniec grudnia dotarł do mnie list z Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego. Dowiedziałem się, że wspierał będę placówkę znajdującą się w Manazary na Madagaskarze. Moja pomoc miała docierać do młodzieży ze szkoły średniej. Wraz z pierwszym listem otrzymałem także zdjęcie młodzieży oraz druki wpłat gotówkowych. Ja jednak z tych druków nie korzystałem, bo wszystkie przelewy robiłem przez internet.

Manazary to miasto w środkowej części Madagaskaru. Większość mieszkańców zajmuje się rolnictwem. Uprawia się tam ryż, a także maniok i pomidory.

Jak w praktyce wygląda adopcja na odległość?

W opisywanym przypadku zadeklarowałem udział w adopcji na odległość na czas jednego roku. W sumie wyszło na to, że wspierałem inicjatywę przez cały 2013 rok.

Bardzo ważne jest, aby co miesiąc wpłacać zadeklarowaną wcześniej kwotę. Jeśli ktoś zadeklaruje 480 zł, to miesięczna wpłata powinna wynieść 40 zł. Po dokonaniu przelewu, w ciągu kilku czy też kilkunastu dni otrzymywałem listowną informację z podziękowaniem, że kwota znalazła się na koncie Salezjan. To akurat uważam za zbędne, bo jeśli ktoś zadeklaruje wpłacanie 480 zł, to co miesiąc kilka złotych pochłaniane jest na wysłanie powiadomienia. Rocznie daje to konkretną kwotę. Można by przecież wysyłać takie coś mailem. Poniżej znajdują się przykładowe potwierdzenia jakie otrzymałem.

Na drugiej stronie zawsze znajdowało się jakieś zdjęcie z cytatem.

W trakcie trwania adopcji otrzymałem także kilka listów od misjonarki s. Krystyny Soszyńskiej. Przesyłka zawierała także zdjęcia dzieci. Ta forma kontaktu jest bardzo miła – całkiem fajnie, wracając z pracy, znaleźć w skrzynce tradycyjny list. i przeczytać go przy kubku herbaty albo kawy.

Poniżej znajdują się wybrane cytaty z listów.

(…) Wyobraźcie sobie radość dzieci, kiedy po raz pierwszy zasiadły do stołu, przed talerzem pełnym ciepłego ryżu przeznaczonego dla każdego z nich. Prawie wszyscy podchodzili do mnie i pytali: << czy jutro i pojutrze też będzie możliwość najedzenia się? >> (…)

(…) Sytuacja polityczna jest trudna;, od trzech lat nie ma rządu. Każdy robi co chce, powiększa się liczba rozbojów, kradzieży i bandytyzm szerzy się na każdym kroku. To wpływa bardzo negatywnie na dzieci i młodzież. Nie ma spokoju, a oni tracą nadzieję na ustabilizowanie sytuacji i lepszą przyszłość. Nasza obecność między nimi jest więc bardzo ważna, staramy się być podporą i światłem, które dodaje otuchy i wskazuje drogę w dobrym kierunku. (…)

(…) Przyznam się, że wzruszyłem się bardzo widząc małego Frederika, który przed kilku laty jako trzyletnie dziecko miał operację nowotworu nogi (ma usuniętą stopę i część nogi). Teraz chłopiec chodzi do 4tej klasy i dzielnie daje sobie radę. Potrafi nawet grać w piłkę nożną czy pracować popychając taczkę. Niestety, kilkanaście miesięcy temu zmarła jego mama. Mieszka teraz ze starszą siostrą, która bardzo się dla niego poświęciła i opiekuje chłopcem. (…)

A tutaj jest kilka zdjęć.

W trakcie uczestnictwa w programie otrzymywałem także dwumiesięcznik „Misje Salezjańskie”, z których można było się dowiedzieć m.in. gdzie na świecie salezjanie prowadzą działania związane z pomocą humanitarną. Dostałem także kalendarz ścienny na 2014 rok oraz CD ROM z filmami z misji.

Odliczenie od podatku

Kwotę, którą wpłaciłem, można było uwzględnić w rocznym zeznaniu podatkowym. Po zwróceniu się do organizatorów programu, otrzymałem odpowiednie zaświadczenie drogą pocztową. W ten sposób zmniejszyłem sobie kwotę do zapłaty na rzecz Urzędu Skarbowego. Wiem, że dla wielu osób taka możliwość będzie ważna, a może nawet decydująca podczas wyboru dobrowolnie wspieranej instytucji.

Czy warto? Tak!

Jest mnóstwo powodów dla których warto wspierać tego typu inicjatywy. Mam nadzieję, że niniejszy wpis przekona i zachęci kolejne osoby. Polecam!